Jak włamać się do czyjegoś zdjęcia telefonów 360
W języku programistów można powiedzieć, że rozwiązanie Stallmana było wykorzystaniem skumulowanej inteligencji sieci. W ten sposób w ciągu minuty zjawią się tam dwie lub trzy zainteresowane osoby i zajmą się problemem. Z tych dwóch lub trzech osób przynajmniej jedna będzie wiedziała, co należy zrobić".
Jak zobaczyć zdjęcia na Instagramie na koncie prywatnym?
Takie inteligentne rozwiązywanie problemów było znakiem firmowym AI Lab i grupy pracujących tam programistów. Najlepsi z nich pogardzali terminem "programista" i woleli nazywać się hakerami. Ta nazwa obejmowała bezmiar różnych działań, wszystko - od radosnej twórczej zabawy, po poważne prace ulepszające istniejące systemy komputerowe.
W sposób niejawny zawierała w sobie także pamiętną z czasów pionierskich jankeską pomysłowość i zaradność. Bycie hakerem oznaczało akceptację poglądu, że napisanie programu to dopiero początek.
Pomoc przy użyciu formularza odzyskiwania konta Microsoft
Prawdziwym testem hakerskich umiejętności jest ulepszenie kodu4. Taka filozofia bardzo odpowiadała firmom w rodzaju Xeroxa, które chętnie darowały swoje urządzenia i oprogramowanie instytucjom będącym znanymi skupiskami hakerów. Z poprawek przez nich wprowadzanych korzystano potem, wprowadzając na rynek nowe wersje i uaktualnienia. Zgodnie z terminologią firm, społeczności hakerskie były zwiększającym wartość społecznym kapitałem oraz dodatkowym działem badawczo-rozwojowym dostępnym za śmiesznie małe pieniądze.
Z powodu tej filozofii dawania i brania Stallman, po wykryciu zacinania się papieru w nowej drukarce Xeroxa, ze spokojem zaczął się zastanawiać, jak stary sposób omijania problemu przenieść do nowego systemu. Jednakże przyglądając się oprogramowaniu nowej drukarki laserowej, zrobił niepokojące odkrycie. Do drukarki nie dołączono oprogramowania, a przynajmniej nie było go w postaci czytelnej dla niego i jego kolegów. Dotychczas większość firm grzecznościowo publikowała kody źródłowe pozwalające poznać poszczególne polecenia sterujące urządzeniem. W tym przypadku Xerox dostarczył oprogramowanie w wersji prekompilowanej lub binarnej.
Programiści mogli bez kłopotu otworzyć pliki, ale nie będąc ekspertami od dekodowania długich ciągów zer i jedynek, patrzyli na nie jak na nieznany szyfr. Choć Stallman wiele wiedział o komputerach, nie znał się na odczytywaniu plików binarnych. Jednakże jako haker miał do dyspozycji inne źródła informacji. Wiedział, że to tylko kwestia czasu, kiedy gdzieś w świecie jakiś haker na uniwersytecie lub w firmie rozszyfruje oprogramowanie nowej drukarki laserowej Xeroxa wraz z plikami pełnego kodu źródłowego. Wiedział także, że udostępni te pliki innym, gdyż pogląd o konieczności dzielenia się z innymi zdobytymi informacjami jest centralnym elementem filozofii hakerskiej.
Po kilkakrotnym zacięciu się drukarki Stallman przypomniał sobie sytuację sprzed lat. Hakerzy z AI Lab byli gotowi zająć się tym problemem, ale Stallman, absolwent Harvardu, przypomniał sobie, że podobny program został tam napisany przez programistów z działu badań komputerowych. W Harvardzie przestrzegano również zasady, że instalowaniu jakichkolwiek programów na PDP musi towarzyszyć ujawnianie ich kodów źródłowych. Korzystając ze swych kontaktów z wydziałem komputerowym Harvardu, Stallman sporządził kopię pliku źródłowego interesującego go programu i zabrał do AI Lab.
Potem przekształcił go do postaci wymaganej przez stosowany tam system operacyjny. Bez zbędnego krzyku i zamieszania AI Lab załatało istotną dziurę w swojej strukturze informatycznej. Stallman przy okazji zrobił kilka poprawek i dodał kilka nowych przydatnych funkcji, których brakowało w wersji opracowanej w Harvardzie. Zwiększyło to użyteczność programu, z którego - jak powiedział Stallman - "mogliśmy korzystać przez kilka lat". W latach siedemdziesiątych takie postępowanie można było porównać do pożyczenia od sąsiada jakiegoś narzędzia lub torby cukru.
Jedyną różnicą było to, że sporządzając kopię programu, Stallman nie pozbawił Harvardu możliwości korzystania z jego wersji oryginalnej. Hakerzy z Harvardu odnieśli przy tym dodatkową korzyść, gdyż w zamian za udostępnienie kodu źródłowego mogli swobodnie korzystać z poprawek wprowadzonych przez Stallmana. Można by, spoglądając na jakiś element, mówić ŤHmm Dzięki takiemu nakładaniu się warstw intelektualnych hakerzy z AI Lab i innych ośrodków mogli tworzyć rzeczy działające doskonale. Nazwany Uniksem, oparty na starszym, bardziej akademickim i poważanym systemie Multics, był dostępny dla każdego, kto zechciał zapłacić za taśmę do wykonania kopii i przesyłkę.
Nie wszyscy programiści uczestniczący w tym przedsięwzięciu uważali się za hakerów, ale większość podzielała poglądy Richarda Stallmana. Jeżeli jakieś rozwiązanie problemu było dla jednego użytkownika, mogło przydać się również innemu. Dlaczego więc nie podzielić się nim z innymi, choćby dla zyskania dobrego samopoczucia?
Fakt, że Xerox nie ma ochoty na użyczenie kodów źródłowych, na początku niezbyt zdenerwował Stallmana. Starając się dotrzeć do kodów, zrazu nawet nie niepokoił Xeroxa. Rok wcześniej starł się z doktorantem z Carnegie Mellon University5. Student Brian Reid był autorem użytecznego programu do formatowania tekstu o nazwie Scribe. Był to jeden z pierwszych programów pozwalających użytkownikowi na dołączanie do dokumentu przesyłanego przez sieć własnych definicji kształtu czcionek i stylów. W roku Reid zdecydował się sprzedać Scribe'a działającej w rejonie Pittsburga firmie programistycznej Unilogic.
Studencki rozdział w życiu Reida kończył się i, jak twierdził, starał się przekazać program komuś, kto będzie go rozwijał, strzegąc jednocześnie przed przedostaniem się do domeny publicznej. Jakby tego było mało, Reid zgodził się na umieszczenie w kodzie kilku zależnych od czasu funkcji - bomb z opóźnionym zapłonem, które powodowały deaktywację swobodnie rozprowadzanych kopii, jeżeli użytkownicy w ciągu 90 dni nie wnieśli stosownej opłaty.
Jeżeli taka opłata została wniesiona, firma wysyłała kod wyłączający "podłożone ładunki". Dla Reida była to procedura doskonała. Scribe nie stał się publicznie dostępny, a Unilogic odzyskał zainwestowane pieniądze.
Natomiast dla Stallmana była to oczywista zdrada etosu programisty. Zamiast honorować ideę dzielenia się wiedzą Reid pokazał firmom, w jaki sposób zmusić programistów do płacenia za dostęp do informacji.
- Czy istnieje kolejny konieczność monitorowania komórki BlackBerry.
- Darmowe oprogramowanie do śledzenia telefonu dla iPhonea lub Androida;
- Właściwy sposób na zdalne wyświetlanie wiadomości?
- Wymiana naklejek Zobacz Dinozaury. Pobierz oglądaj dinozaury w Dixie!
- Top Nowa aplikacja Spy na telefon komórkowy Spy Android.
- Oto najlepsze sposoby, aby monitorować telefon z Androidem!
- Related photos, videos, pages?
Mijały tygodnie i próby Stallmana uzyskania dostępu do kodów źródłowych oprogramowania drukarki Xeroxa odbijały się od muru zmowy milczenia. Wreszcie pojął, że teraz gra odbywa się według nowego scenariusza: "chcesz wiedzieć, to płać". Zanim jednak zdążył się na ten temat wypowiedzieć lub zacząć działać, pocztą pantoflową dotarły do niego dobre wieści. Dowiedział się, że jeden z pracowników wydziału nauk komputerowych Carnegie Mellon University przed miesiącem odszedł z Xerox Palo Alto Research Center. Jak wieść niosła, nie dość, że przedtem pracował nad oprogramowaniem do interesującej Stallmana drukarki, to po przeniesieniu się na uniwersytet ponoć kontynuował tę pracę, traktując ją jako część swoich naukowych zadań.
Odkładając na bok swoje uprzednie podejrzenia, Stallman postanowił zatem odszukać tego osobnika podczas kolejnej wizyty w campusie Carnegie Mellon. Nie musiał długo czekać.
W Carnegie Mellon też istniało laboratorium zajmujące się badaniami nad sztuczną inteligencją, więc w ciągu kilku miesięcy nadarzyła się okazja do złożenia tam roboczej wizyty. Odwiedził wówczas wydział komputerowy, gdzie w biurze skierowano go do człowieka prowadzącego projekt Xeroxa.
Dotarłszy do wskazanego pokoju, zastał profesora przy pracy. Rozmowa inżyniera z inżynierem była uprzejma lecz daremna. Przedstawiwszy się krótko jako gość z MIT, poprosił o udostępnienie kopii kodów źródłowych drukarki laserowej, aby mógł poprawić jej współdziałanie z PDP Ku jego zaskoczeniu profesor odmówił spełnienia prośby. Pamięć jest ciekawą rzeczą. Dwadzieścia lat po tym fakcie taśma pamięci Stallmana pełna jest pustych miejsc.
Nie pamięta, po co pojechał wtedy do Carnegie Mellon, ani pory roku, kiedy wizyta miała miejsce, nie pamięta także profesora, ani doktoranta, z którymi wtedy rozmawiał. W latach siedemdziesiątych Sproull kierował w Xerox PARC tworzeniem programów obsługi interesującego nas typu drukarek laserowych.
W latach osiemdziesiątych zajmował się badaniami naukowymi na Carnegie Mellon, gdzie wśród innych zadań kontynuował prace nad oprogramowaniem drukarek. Jednakże zapytany wprost o tamtą prośbę Sproull nie potrafi niczego wyjaśnić. W e-mailu napisał - "Nie mogę tego faktu skomentować, gdyż zupełnie go nie pamiętam". Mając dwóch uczestników rozmowy niemogących sobie przypomnieć jej istotnych szczegółów, łącznie z faktem, czy ta rozmowa w ogóle miała miejsce, trudno ocenić zapamiętaną przez Stallmana bezceremonialność odpowiedzi Sproulla.
W wystąpieniach publicznych Stallman powtarza, że przyczyną odmowy Sproulla był kontrakt zawarty z Xerox Corporation dający jemu i innym dostęp do kodu źródłowego ale pod warunkiem nieudostępniania go osobom postronnym. Teraz takie zobowiązanie dochowania tajemnicy firmowej zwane w skrócie NDA od "non disclosure agreement" jest standardem w firmach produkujących oprogramowanie, ale wówczas było nowością.
Stanowiło ono odbicie wielkiej wartości handlowej, jaką dla Xeroxa przedstawiały drukarki, oraz potrzeby zdobycia informacji koniecznej do ich uruchomienia. Ale dla Stallmana NDA, czy jak tam się ta umowa nazywała, było czymś więcej. Było odcięciem go przez spółkę Xeroxa ze Sproullem, czy jak tam się ten osobnik nazywał, od potrzebnego mu kodu źródłowego i zniszczeniem systemu, który dotychczas działał sprawnie - traktowania programów jak wartości społecznej.
Był jak wieśniak, któremu nagle wysechł kanał irygacyjny od stuleci dostarczający wodę na pola. Idąc wzdłuż tego kanału, trafił na zamykającą koryto tamę hydroelektrowni ze znakiem firmowym Xeroxa. Dopiero po pewnym czasie przyjął do wiadomości, że Xerox zmusił programistę do przyjęcia wyznaczonych warunków i działania w ramach nowo wymyślonego systemu nakazanej dyskrecji.
Na początku uznał odmowę za skierowaną przeciwko sobie. Jako osoba czująca się niepewnie w kontaktach twarzą w twarz, sądził że najlepiej wpaść do kolegi programisty bez zapowiedzi, po prostu jak do sąsiada. Teraz, gdy spotkała go odmowa, sądził, że popełnił gafę. Być może nawet trzasnąłem drzwiami. Kto wie? Choć upłynęło już 20 lat, czas nie stłumił złości, do tego stopnia, że Stallman uczynił z tego zdarzenia punkt zwrotny swego postępowania.
1. Zmienianie hasła do konta Microsoft
W ciągu kilku następnych miesięcy na Stallmana i społeczność hakerów z AI Lab spadła seria zdarzeń, w porównaniu z którymi sekundowy epizod w Carnegie Mellon wyglądał trywialnie. Niezależnie od sposobu posortowania tych zdarzeń według ich ważności, przemieniły one Stallmana z hakera instynktownie nieufnego wobec wszelkich centralnych autorytetów w rycerza krucjaty walczącej o utrzymanie w świecie twórców oprogramowania tradycyjnych wartości: wolności, równości i braterstwa.
Jednakże on sam uważa zdarzenie w Carnegie Mellon za najważniejsze. Myślałem o tym od dawna, ale nigdy nie byłem pewien, jak należy to sformułować. Myśli nie były uporządkowane, co zaciemniało obraz, nie pozwalając na przedstawienie go światu w zrozumiałej postaci. Należąc do elitarnej grupy programistów pracujących w najlepszych środkach światowych, był skłonny do całkowitego lekceważenia kompromisów i zobowiązań przyjmowanych przez jego kolegów dopóty, dopóki nie miało to żadnego związku z jego pracą.
Do czasu zdarzenia z drukarką Xeroxa spoglądał z góry na urządzenia i programy, które inni użytkownicy zmuszeni byli tolerować w ponurym milczeniu. W rzadkich przypadkach, gdy jakiś program czynił wyłom w murach otaczających AI Lab, na przykład gdy dokonano zamiany starego szanowanego Z Niczym Niezgodnego Systemu Operacyjnego na komercyjną wersję TOPS , Stallman wraz z kolegami miał swobodę pisania od nowa, zmieniania postaci i nazw poszczególnych elementów zgodnie z własnymi upodobaniami.
jak włamać się komuś na facebooka - Blog jaroolsert5
Teraz nowa drukarka stała się oznaką zmian, które nastały. Działała świetnie, poza klinowaniem się papieru od czasu do czasu, ale zniknęła możliwość dokonywania zmian zgodnie z własnymi upodobaniami. Drukarka ta była oznaką przebudzenia się całego przemysłu programistycznego. Oprogramowanie stało się dla firm rzeczą tak ważną, że uznały publikowanie kodów źródłowych za zbędne i niebezpieczne, gdyż mogło stać się dla konkurencji tanim źródłem pożądanych informacji.
Z punktu widzenia Stallmana drukarka była koniem trojańskim. W ciągu następnej dekady oprogramowanie z zastrzeżonymi prawami własności wśliznęło się jak wąż do wnętrza AI Lab. Pojawiło się w postaci daru. Stallman musiał przełknąć dwie gorzkie pigułki. Pierwszą było to, że Xerox dał kilku programistom AI Lab pełny dostęp do kolejnych darów w zamian za zobowiązanie do zachowania tajemnicy, a drugą - uświadomienie sobie, że być może on sam uległby takiej propozycji, gdyby spotkała go ona w młodszym wieku.