Mam problem z moimi pracownikami rozpraszającymi przez telefony komórkowe

Mówił, że ten ciągle go zaczepia, coś tam mu podśpiewuje, dogaduje szeptem, rysuje po zeszytach. Robi to jednak tak umiejętnie, ze nauczycielka tego nie widzi. Widzi za to reakcję mojego syna. Długo nie chciałam się wtrącać, ale w końcu miałam tego dość. Z jednej strony nie chciałam robić z syna maminsynka i wciąż bronić go przed światem zewnętrznym, a drugiej jednak strony czułam, że syn nie kłamie.

NAPRAWIAŁEM WASZE TELEFONY - DO ROBOTY

Nie chciałam oficjalnie iść na skargę do nauczycielki, bo trochę się obawiałam, że tamten chłopak się o tym dowie i mój syn jeszcze bardziej będzie miał przerąbane. Holenderska wywiadówka zdecydowanie różni się od tej polskiej. Każdy rodzic ma przeznaczone minut na osobistą rozmowę z nauczycielem dziecka. Podczas tej rozmowy nie ma żadnych osób postronnych, a więc inni rodzice nie słyszą co nauczyciel mówi nam o naszym dziecku.

Czy go chwali, czy wręcz przeciwnie — mówi o problemach jakie ma dziecko w nauce, w kontaktach z nauczycielem czy rówieśnikami. Mogłam więc spokojnie powiedzieć nauczycielkom co mi leży na sercu. Najpierw jednak musiałam wysłuchać, co one mają do powiedzenia i usłyszałam, że mój syn się nie uczy. Czegoś tu nie rozumiem… Drugim tematem było zachowanie syna na lekcjach i od razu wyszło, że problem jest nie tylko z moim synem, ale także z synem państwa G. Przegadują się na lekcjach, przepychają się na przerwach, wiecznie na siebie skarżą. Nauczycielka nie potrafiła jednak wskazać, który z nich jest winny….

Tego już było za dużo. Powiedziałam, że nie życzę sobie żeby siedzieli w jednej ławce i kazałam córce powiedzieć, ze te same problemy były już w poprzedniej szkole.

Iwona Gawora, Edyta Kaczmarek

I że tu miało ich nie być, bo syn państwa G. Nauczycielka o dziwo wyraziła zrozumienie i powiedziała, że w takim razie one spróbują ich rozdzielić. Że nie będą siedzieć przy jednym stoliku, że będą pracować w dwóch różnych grupach i że będą się starały rozdzielić ich też na pauzach. Trochę odetchnęłam. Poprosiłam także żeby zaczęły jakoś z synem pracować. Niech mu zadają jakieś zadania domowe, bo to co jest w szkole to widocznie za mało, a ja niestety holenderskiego go nie nauczę…. Nauczycielki obiecały, ze raz w tygodniu mój syn będzie dostawał zadania do odrobienia w domu.

Raz w tygodniu???? Przecież w Polsce, jego koledzy dostają zadania domowe codziennie i to z przedmiotów…. Ręce mi opadły, bo nauczycielki nijak tego nie potrafiły zrozumieć. Przyznam jednak, że owe zadania domowe dostawał. Głównie z holenderskiego — miał specjalny zeszyt, w którym wklejały mu karteluszek z wybraną grupą wyrazów z konkretnym problemem — np. On miał to kilka razy przeczytać i w drugim zeszycie napisać to poprawnie. W sumie myślałam, ze będzie to na takiej samej zasadzie jak w PL — każdy wyraz 5 razy żeby się utrwalił… nie, każdy wyraz tylko 1 raz…. Z biegiem czasu zauważyłam, że faktycznie mój syn przestał skarżyć mi się na syna państwa G, a przy następnej wywiadówce już nie usłyszałam żadnej skargi na jego zachowanie.

Oddłużanie w Warszawie

Córce w szkole podobało się średnio. Już kilka pierwszych dni obfitowało w nowe znajomości i przyjaźnie. Zaprzyjaźniła się szczególnie z jedną z nich, Larrysą. Niestety, przyjaźń nie przetrwała do dnia dzisiejszego. Dziewczynki kłóciły się i godziły i znów kłóciły i tak w kółko. W końcu po 3 roku pokłóciły się na całego… Ale nie wybiegajmy zbyt daleko w przyszłość… Pod koniec września dla nowych uczniów zorganizowany był 3 dniowy obóz integracyjny.

Podobnie jak to było w podstawówkach mieliśmy dokładne informacje gdzie jadą nasze dzieci, co muszą i co mogą ze sobą wziąć, jaki będą mieli program pobytu. Córka najbardziej cieszyła się na ostatni, trzeci dzień, bo mieli zapewnione atrakcje w Parku Atrakcji Slagharen… Generalnie córka wróciła zadowolona z pobytu i atrakcji, ale czułam, że tak do końca szczęśliwa to ona nie jest. Po szczerej rozmowie okazało się, że o ile ze szkoły i programu nauczania córka jest bardzo zadowolona, o tyle z towarzystwa, w jakim przyszło jej się uczyć już mniej.

Klasa zachowywała się typowo jak na swój wiek — wyzwiska, głupie kawały, przeszkadzanie na lekcjach i przerwach. Ale jak powiedziała, że jest dwóch chłopaków, którzy wyzywają jej koleżankę od grubych świń a ją samą od głupich Polek i używają w stosunku do niej bardziej niecenzuralnych wyrazów zdenerwowałam się nie na żarty…. Zapytałam córki, czy mam iść w tej sprawie do szkoły, ale od razu zaznaczyłam, że jak pójdę to zrobię aferę o dyskryminację. Córka stwierdziła, że spróbuje załatwić to sama. Zgłosiła to najpierw wychowawczyni, a potem dyrektorce. Gdy po miesięcy nic się nie zmieniło postanowiłam sama wybrać się do szkoły.

Zanim jednak do tego doszło zadzwoniła do mnie wychowawczyni córki z zapytaniem, na jaki dzień może się z nami umówić na rozmowę. Trochę mnie zatkało, ale ustaliłam z panią dzień i godzinę.

Flicolo – zdjęcia ze smartfonów we wspólnym albumie

Okazało się, że zadaniem wychowawcy klas pierwszych jest odwiedzenie każdego ucznia w jego domu w celu sprawdzenia jego warunków domowych. Oczywiście do razu wytoczyłam ciężkie działa i opowiedziałam wychowawczyni o prześladowaniu mojej córki i o tym, że mam zamiar to zgłosić do odpowiednich instytucji, skoro szkoła nie potrafi się tym zająć.

Po kilku dniach zostali wezwani do szkoły rodzice tych uczniów. Poinformowano ich, że jeżeli incydenty będą się powtarzać zostaną oni usunięci ze szkoły.

Nie przestała narzekać na swoich rówieśników, ale skończyły się łzy. Chętniej zaczęła się uczyć, odrabiać zadania i czekała, aż ten rok szkolny się skończy, bo dowiedziała się, że w drugiej klasie ma być inaczej, że będą przetasowania uczniów, zmiana nauczycieli, a więc będzie lepiej. Jako że szkoła córki była już szkołą ponadpodstawową middelbareschool była też bardziej restrykcyjna od zwykłej podstawówki basisschool. Wprawdzie w obu szkołach wymagano, aby rodzic lub opiekun dziecka zgłaszał telefonicznie każdą nieobecność dziecka w szkole np.

Były to niebieskie kartki, polowa formatu A4, a których należało wypisać imię i nazwisko dziecka, klasę w której się uczy, datę nieobecności w szkole pierwszy i ostatni dzień i to czy dziecko jeszcze po powrocie do szkoły musi przyjmować jakieś leki lub ma jakieś inne zalecenia lekarskie.


  1. Nawigacja po wpisach.
  2. Iwona Gawora, Edyta Kaczmarek;
  3. Telefon wywołuje rekordy bez jej znajomości.
  4. Nowa aplikacja Spy do śledzenia lokalizacji Android Mobile!
  5. Your Request Couldn't be Processed.
  6. Najlepsza aplikacja śledzenia do monitorowania utraconej komórki.
  7. Numer telefonu szpiegowskiego wzgórza.

Obsługa Klienta szkoły, który to zajmował się wszelkimi nieobecnościami oraz spóźnieniami uczniów. Tak, tak, bo spóźniać się też nie wolno. Jeszcze pierwsze i drugie spóźnienie można było przeżyć, bo pani w klantenservice tylko je odnotowała, ale kolejne spóźnienia skutkowały zostawaniem po lekcjach. I nie ma zmiłuj, ze autobus, że koledzy, czy mama.


  • Pracujesz zdalnie z powodu koronawirusa? Mamy dla Ciebie cenne wskazówki - NeeWS - !
  • Cała prawda o home office.
  • Czy mogę szpiegować facebook zdalnie bez ich komórki.
  • Monitorowanie aplikacji Smartphone dla urządzeń z systemem Android!
  • Łatwy sposób na spy na treści multimedialne potajemnie.
  • Najlepsza nowa aplikacja do śledzenia do szpiegowania lokalizacji iPhone.
  • Oddłużanie w Warszawie | Mam długi.
  • Minimum 20 minut, maksimum 60 — taka była kara za spóźnianie się na zajęcia. Podobna kara była za używanie telefonów komórkowych podczas lekcji. Jeśli ktoś zapominał wyłączyć dźwięk w telefonie, a telefon zadzwonił na lekcji nauczyciel miał prawo zabrać telefon. Oddawał go po zazwyczaj po skończonych lekcjach. Z racji tego, że w środę znów dostałam posegregowaną już pocztę to również i czwartek był zbyt długim i zbyt męczącym dniem pracy.

    Wiedziałam już jednak, jakie spotkają mnie niespodzianki i po prostu w odpowiednim momencie zrobiłam sobie na fotelu pasażera dwa stosiki i brałam przesyłki pod numery parzyste i nieparzyste zgodnie z numerami domów. Na Van Teylingeweg zaznaczałam, od którego numeru parzyste i nieparzyste się łączą i pomiędzy którymi numerami muszę wjechać na Oortjespad i Tecop, a na Mijzijde zaznaczyłam, w którym momencie zaczyna się droga na osiedle.

    Jako że na osiedle można było wjechać jedną ulicą jednokierunkową a wyjechać inną to zaznaczyłam sobie, którą droga wjeżdżam, którą robię w pierwszej kolejności, a którą w drugiej i trzeciej, a którą wracam na Mijzijde. Oczywiście poczta posortowana była tradycyjnie — osobno parzyste a osobno nieparzyste. W sumie to było logiczne — listonosz najpierw chodzi jedną stroną ulicy a potem wraca drugą, stąd podział na parzyste i nieparzyste.

    Nikt jednak nie wziął pod uwagę, że ulica może nie być podzielona na strony, albo że można roznieść pocztę nie od nr 1 a np. Dlatego od razu po pracy zadzwoniłam do sortowni i zaznaczyłam, że następną partię do rozniesienia segreguję sobie sama.

    Flicolo – zdjęcia ze smartfonów we wspólnym albumie

    To, że miałam sobie sama sortować przesyłki łączyło się tez z podwyższeniem wynagrodzenia za dzień roznoszenia. Były to dosłownie centy, ale zawsze… Do każdej otrzymanej partii dołączone było coś w rodzaju listu przewozowego, na którym oprócz moich danych były informacje o dniu dostarczenia, dniu roznoszenia, ilości rozniesionych i posegregowanych sztuk. Wszystko bowiem miało swoją cenę.

    DHL płaciło nie tylko za to, że się chodzi z listami czy je segreguje.

    Jesteś tutaj

    Obliczyli mniej więcej ile km muszę pokonać do samego Kamerik i z powrotem, oraz ile tych km pokonam w samym Kamerik. Oczywiście kwota nie pokrywała rzeczywistych kosztów paliwa, bo ja zazwyczaj najpierw rozwoziłam dzieci albo sprzątałam, a dopiero później jechałam z pocztą, ale przecież liczy się każdy grosz…. W następny poniedziałek otrzymałam już przesyłki luzem w żółtych pojemnikach, a do tego wieeelki worek gumek-recepturek grubszych i cieńszych.

    Zabrałam się więc za sortowanie. Za blat sorterski posłużył mi stół jadalny. Najpierw sortowałam wg ulic, więc na stole przybywało stosików — Van Teylingeweg, Mijzijde, Tecop, Pastorielaantje…..

    Menu główne

    Na szczęście przesyłek nie było dużo, więc wszystkie stosiki z łatwością zmieściły się na stole. Gdy posegregowałam już wszystko ulicami zabrałam się za segregowanie każdej ulicy z osobna wg numerów domów. Przy pomocy mojej kartki-ściągi poukładałam sobie wszystkie przesyłki tak, żeby łatwiej mi się roznosiło. Jeśli w połowie numeracji była boczna ulica, w którą musiałam wejść, to w to miejsce wstawiałam przesyłki na tę właśnie ulicę.

    Chciałam zaoszczędzić sobie chodzenia w kółko, forsowania nogi, czasu itp. W końcu przecież wciąż pracowałam na sprzątaniach, więc zarówno we wtorek jak i w czwartek miałam więcej chodzenia niż w inne dni, a obu tych sprzątań nie chciałam zamieniać ani z nich rezygnować. Przynajmniej na razie. Posegregowanie przesyłek moim sposobem okazało się strzałem w dziesiątkę.

    Owszem, pierwsze dwa razy jeszcze błądziłam, bo przecież poczta nie przychodziła za każdym razem do wszystkich, więc kilku numerów jeszcze musiałam szukać, ale z każdym kolejnym razem było coraz lepiej. Po dwóch tygodniach od pierwszego dnia pracy jako postbezorger zadzwonił miły pan z sortowni i zapytał, czy nie wzięłabym jeszcze jednego rejonu, tym razem w Woerden — i tu padły nazwy ulic.

    Zerknęłam szybko na mapę w Internecie i powiedziałam tak, wezmę jeszcze jeden rejon.